wtorek, 22 kwietnia 2014

Burakozłodziej

Wątek złodziejstwa doczekał się już trzeciego wpisu. Tym razem będzie o tym jak goście jumają moje gadżety. Na imprezy przywożę nagłośnienie, oświetlenie i kilometr kabli itp. Oprócz tego taszczę ze sobą dwie walizki rekwizytów. Peruki, kapelusze, śmieszne okulary i takie tam. Co roku pojawiają się nowe pomysły, a więc i nowe gadżety. Do zakupów związanych z nowymi pomysłami dochodzi uzupełnienie braków. Braki powstają z dwóch przyczyn. Pierwsza to moje przeoczenie, kiedy to pakuję sprzęt i nie zauważę pozostawionego gdzieś na sali gadżetu. Drugim, częstszym powodem jest przywłaszczenie sobie gadżetu przez jakiegoś burakozłodzieja.

Burakozłodziej to stworzenie prostej konstrukcji. Pisząc dosadnie, ma wyjebane na wszystkich i wszystko. Najczęściej spotykana odmiana burakozłodzieja charakteryzuje się przerostem karku nad mózgiem. Spojrzysz na takiego i wiesz, że człowiek pochodzi od małpy. Przerost taki spotęgowany dużą dawką alkoholu we krwi może stanowić mieszankę wybuchową. Przykład kradzieży kasy przez jednego z gości weselnych to najbardziej dorodny przedstawiciel tego gatunku, wersja hard. Dominuje jednak wersja soft.

Wersja soft zaprezentowana została podczas jednego z wesel, a precyzyjniej rzecz ujmując poprawin. Po bardzo przyjemnym weselnym zabawianiu,  przyszedł czas poprawin. Poprawianie często bywa męczarnią dla prowadzącego i zmęczonych gości. Rzadziej są też takie, które wypadają lepiej niż wesele. Te podczas których doszło do opisywanego zdarzenia, mieszczą się gdzieś po środku. Była zabawa, ale bez szału. Goście bawili się podczas piosenki K.A.S.A - "Macho". Należy wspomnieć, że jest to jedna z ulubionych piosenek burakozłodzieja. Podczas tego numeru przekazuję gościom kapelusze sombrero. Są one duże czerwone. Podobają się do tego stopnia, że goście paradują w nich jeszcze przez dłuższy czas. Robią sobie zdjęcia, molestują je wyginając w styl kowbojski, rzucają ala ringo i inne tego typu pomysły.

Na wspomnianej imprezie burakozłodziej przechadzał się w sombrero niczym król dżungli, powodując uznanie pomniejszych cwaniaczków. Tak się przechadzał, aż zawędrował do podstawionego autobusu. Wesoły autobus zanim odjechał, minęło sporo czasu. Zebrać całą pijacką ekipę nie jest łatwo. Tym razem trwało to jeszcze dłużej. Pomny wcześniejszych ubytków na imprezach, postanowiłem, że nie odpuszczę. Brakowało jednego sombrero. Krótki komunikat w kierunku przemiłej Pary Młodej rozpoczął poszukiwania. Najpierw po dobroci. Niczym kierownik wycieczki na czele autobusu zapytali, czy ktoś przez przypadek nie przywłaszczył sobie kapelusza. Nikt nie odpowiedział. Amba fatima było i ni ma, czy jak to się mówi/piszę.

Młodzi jednak podobnie jak ja namierzyli burakozłodzieja. Zaczęło się przeszukanie jego bagaży, które na oczach kilkudziesięciu gości odkryło zgubę. Z jednej z toreb podróżnych wyłoniło się zwinięte wielkie czerwone sombrero. Mount Everest wstydu i głupoty!

DJ Bydgoszcz


.


piątek, 18 kwietnia 2014

Uwaga złodziej! Część 2.

Stereotypowe powiedzenie brzmi: "Polak to pijak i złodziej". Dużo w nim przesady. Na imprezach okazuje się, że coś jest na rzeczy. Taka oto sytuacja Panie i Panowie.

Wesele w małej, kameralnej restauracji. Ani najlepszej, ani najgorszej. Publika też tak po środku z zabawą i obyczajami. Wśród nich jedna czarna zabłąkana owieczka. Taka co nie idzie zgodnie ze stadem, nie słucha pasterza, tylko na boku lubi robić swoje fiki miki. Zamiast się weselić, okrada Parę Młodą. Kilka godzin wcześniej, w sąsiedztwie świętych obrazów, składa najszczersze życzenia by potem dorobić sobie troszku.

Kelnerki z niepokojem obserwowały jegomościa dreptającego w tą i  z powrotem. Szumiąca gorzałka zniekeształcała ruchy, a odchylona marynarka zdradzała niecny proceder. Wszystko poszło by w niepamięć gdyby gość zachował umiar, ale kiedy raz się udało trzeba spróbować ponownie. Efekt mili Państwo imponujący. Wstyd przeogromny!

Zaalarmowana przez obsługę Para Młoda nerwowo opuściła lokal. Co się okazało. W pobliskim rowie zaproszony gość uzbierał kilkanaście butelek różnej maści alkoholi. Wódka, wino, whiskey. Para Młoda wyprosiła go z wesela. Pozostał niesmak i popsuta atmosfera.

Do zacytowanego powiedzenia, można dodać inne. "W każdej bajce (powiedzeniu) jest trochę prawdy".

DJ Bydgoszcz

piątek, 11 kwietnia 2014

Uwaga złodziej!!! (uwaga wulgaryzmy)

Nagle na sali zrobiło się straszne zamieszanie. Pijani goście gestykulowali zawzięcie. Obsługa lokalu zapaliła wszystkie światła. Po sali rozległo się głośne: "Zajebię go". Wtedy mocno zdziwiony zastanawiałem się: kogo, za co, po co. Było już mocno po północy. Krzyki, płacz i pijański bełkot mieszały się ze sobą. Nieważna stała się muzyka i dj, nieważne stało się wszystko. Na pierwszy plan wyszły wzajemne pretensje i animozje. Zaciśnięte pięści, twarze wykrzywione grymasem.

Ruszyły poszukiwania. Nerwowe sprawdzanie zawartości torebek. Kontrola kieszeni. "Po co go kurwa zaprosiłaś"?! Atmosfera "gęstniała" z minuty na minutę. Ktoś z tych trzeźwiejszych wykrzyknął, "sprawdźcie pokój małżeński". Za chwilę: "Kurwa nie ma kopert"!!! Pierwsza szarpanina, dalsze nerwowe poszukiwania. Po kilkunastu minutach policja na sali. "Proszę nie krzyczeć, czy ktoś tu jest trzeźwy"? Nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. W pośpiechu "zwijałem sprzęt".


Żeby nie wdawać się w szczegóły kto co i gdzie, wyjaśnię pokrótce. Jeden z gości weselnych, pisząc dosadnie, opierdolił całe wesele. Zniknęły koperty z pokoju pary młodej, komórki i portfele gości. W pościgu za delikwentem ruszyły taksówki i radiowozy.

...a miał być to ich najpiękniejszy dzień w życiu.

czwartek, 10 kwietnia 2014

Wandale! "A kto to widział, że to my"?

W kolejnym poście odejdę od systematyki alfabetycznej, wspominając wydarzenie z wesela w okolicach Inowrocławia. Było to sporo lat temu. Nie pamiętam przebiegu wesela, pary młodej itd. W pamięci jednak na zawsze zapadnie mi jedno wydarzenie.

Zbliżał się koniec wesela. Myślę, ze mogło być około 4 nad ranem. Do tej pory wszystko przebiegało pomyślnie. Zgodnie z umową mieliśmy kończyć zabawę, ale jak to z zakończeniami czasem bywa, są przekładane przez podchmielonych gości. Tak było i wtedy. "Jeszcze jeden, jeszcze jeden" - rozległo się już po raz kolejny. Atmosfera była dobra więc towarzystwo rozbujało się do jakiegoś "wykańczacza". Takim mianem określam dynamiczny utwór mające za zadanie odebrać resztki sił liderom parkietu. "Prawy do lewego", publika szalała na parkiecie. Jedna z par szalała niebezpiecznie blisko, coraz bliżej i trach pach. 30 kg kolumna basowa została wywrócona. Para poturlała się po parkiecie. Pani zaprezentowała wszystkim majtochy, pan poobijał się lekko. Kolumna przewróciła się z hukiem.


Konsternacja. Wyciszenie muzyki. Para nieskładnie zbierała się do pionu. Ja postawiłem przewróconą kolumnę. Pijacki rausz zamortyzował ból tancerzy. Ból kolumny słychać było w postaci głośnego buczenia.
Szybka decyzja. Zapraszam PM i pijanych tancerzy do mnie. Młodzi w czasie tej akcji nie byli na parkiecie więc lekko zdziwieni pytali o co chodzi. Wyjaśniłem sytuację. Młoda zdenerwowała się mocno. Winowajcy zamroczeni alkoholem nie mogli nadążyć za potokiem słów dyskusji. Zdążyli jedynie wymamrotać: "A kto to widział, że to my"? Ciśnienie skoczyło mi niebezpiecznie wysoko. Ten tekst zapowiadał problemy. I tak też się stało.

Para Młoda wzięła tylko część odpowiedzialności za pijanych gości. Zaledwie połowa kosztów naprawy została przez nich poniesiona, mimo, że zagrałem w otwarte karty przedstawiając rachunek. Od tego czasu jednym z punktów umowy jest zapis o odpowiedzialności zleceniodawcy/ów za zniszczenie sprzętu z winy bawiących się gości. Inna sprawa jak byłoby z egzekwowaniem tego zapisu w praktyce. Na szczęście nie było dotąd takiej potrzeby.

DJ Bydgoszcz