Skojarzenie B z Boney M. było dla mnie oczywiste jak słońce. Pierwsze spotkanie z ich piosenkami przywołują magnetofon szpulowy Zk 120. Szarobure czasy schyłku komuny, a z głośników tęcza muzycznych doznań. (dzięki Mamo/Tato)
Ta
powstała w 1975 roku grupa stanowi podstawowy element mojego
repertuaru. Myślę, że z kilkuset zagranych imprez, na palcach
jednej ręki można by wyliczyć te, na których nie pojawił się
żaden utwór tego zespołu. Boney M. to fenomen tanecznej muzyki,
ponadczasowy "zapełniacz parkietu" imprez
okolicznościowych. Grupa uwielbiana przez starszych i tolerowana
przez młodszych. Oprócz największych hitów "Brown girl in
the ring", "Rivers of Babylon", do moich ulubionych
należą "Gotta go home", "Hooray hooray" i
"Rasputin". Mógłbym tutaj wymienić więcej, ale pojawił
się tylko absolutny top.
Boney
M. to prostota kompozycji, taneczne i melodyjne piosenki. Pierwsze
rytmy utworów wprawiają w dobry nastrój i zachęcają do tańca.
Melodyka piosenek jest przyjemna i powtarzalna, przez co łatwo
wpadają w pamięć. Do tego stopnia, że "siedzą" w
głowie cały dzień. Do tego stopnia, że inni wykonawcy tego stylu
tacy jak np. Ottawan czy Saragossa Band i ich fajne kompozycje,
często wrzucaone są do jednego worka o nazwie Boney M. Pan zagra
"Hands up" tych Boney M :)
Boney
M. to też rozpoznawalny image, energetyczne popisy wokalisty Bobby
Farrella (zm. 2010). O dziwo to zespół z Niemiec. (Adi przewraca
się w grobie). Pierwszy zachodni zespół zaproszony do ZSRR.
Grupa, która muzykę dance łączyła z zaangażowanymi
tekstami ("Belfast" "Ma Baker"). "Rasputin"
został nawet usunięty z retransmisji ich koncertu w Sopocie, jako
utwór godzący w dumę i cześć Rosjan.
Jeśli
chodzi o jakieś ciekawe sytuacje związane z tym zespołem podczas
mojej pracy to przychodzi na myśl jedna. Otóż jeden z uczestników
wesela zagiął mnie z repertuaru Boney M.. Zapytał czy znam "Going
back west"? Nie pamiętam wielu ważniejszych i ciekawszych
wydarzeń z imprez, to zostało. Pozdrawiam z tego miejsca, Panie
Kazimierzu B. Polecam wszystkim utwory Boney M. jako świetne
antidotum na stany depresyjno - melancholijne. U mnie płyta
"Gold" stoi na półce wśród ulubionych szarpidrutów.
Blog jest ciekawy i dosyć fajny, ale nie widać napisów w tym poście, gdyż są czarne jak tło. :) Można by było to poprawić. Zapraszam na mojego bloga lecz o odmiennej tematyce: http://zrobto-sam.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń